..::Kulturystyka::..
  Stare forum - charakter informacyjny
 
=> Nie jesteś jeszcze zarejestrowany?

Administratorzy strony nie odpowiadają za treści strony ani w żadnym stopniu nie namawiają do przedstawianych zachowań bądź zażywania sterydów anabolicznych. Sandstorm Entertainment

Stare forum charakter informacyjny - Doping a agresja

Znajdujesz się tutaj:
Stare forum charakter informacyjny => Doping => Doping a agresja

<-Powrót

 1 

Dalej->


Administrator
(102 postów dotychczas)
23.01.2008 19:13 (UTC)[zacytuj]

Kulturyści nie ukrywają swych olimpijskich aspiracji. Włączenia kulturystyki do programu igrzysk nie wyklucza także Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Tymczasem jest to sport, nad którym od lat zbierają się dopingowe chmury. Więcej, pod wieloma względami kulturyści byli i są dopingowymi pionierami. Jest na to coraz więcej dowodów. Kulturyści to ludzie napchani po czubek nosa sterydami anabolicznymi, hormonem wzrostu, środkami odwadniającymi, amfetaminą- czempioni stają się rozdrażnionymi zwierzętami. Niektórzy z mocarzy sami tak o sobie mówią. Dochodzi do cichych dramatów rodzinnych lub głośnych tragedii, gdy usuwają z drogi tego, kto znalazł się na niej przypadkiem. Pięścią, nożem, sznurem, tym, co akurat jest pod ręką. Na ataki kulturystów narażone są najczęściej bliskie im osoby – żony, kochanki, przyjaciele.

Płachta na byka

Wielu kulturystów bierze do 3000 mg środków anabolicznych tygodniowo - stwierdza w swym raporcie specjalnym amerykańska gazeta \"Sports Illustrated\". Oznacza to, iż biorą 500 razy więcej, niż produkuje ich męski metabolizm. W przyrodzie nie ma takich przykładów, nawet wśród zwierząt. Badania toksykologiczne przeprowadzone na ofiarach -zawodowym kulturyście i jego żonie zabójczym - wykazały, że organizm mężczyzny wchłonął pięć rodzajów sterydów anabolicznych, a kobiety jeden. Inny zawodnik w Atlancie, w chwili pakowania serii kuł w plecy właścicielki nocnego klubu, brał 3200 mg sterydów tygodniowo. Jeden z dawnych mistrzów, który wycofał się w porę z tej dyscypliny i został dziennikarzem, opowiada, że 1000 mg tygodniowo czyniło z niego, spokojnego faceta, kogoś niepoczytalnego. Potrafił wyciągnąć z samochodu człowieka, który wyminął go na szosie, i pobić go dotkliwie, bo czuł się tym manewrem upokorzony. Niektórych olbrzymów potrafi zdenerwować czerwony kolor ubrania (płachta na byka?) albo flegmatyczny spokój przechodnia, nieśmiały protest żony przeciw tyrani domowej. Dla kulturysty niedobre jest wszystko, co zakłóca jego obraz samego siebie, wypracowany z dużym wysiłkiem. U 80 proc. kulturystów przyjmujących anaboliki - informuje Harrison Pope, psychiatra z Akademii Medycznej w Harvadzie - wytwarza się syndrom psychopatii. Zawodnicy żyj ą w stanie euforii, zarzucają słuchacza salwami słów, tworzą mity, mają kłopoty ze snem. Są wiecznie poirytowani i nadaktywni, nie mogą uporządkować myśli, narasta w nich agresja. Procesy psychiczne wyostrzają się wtedy jak brzytwa i w sytuacjach, w których krewki człowiek jednak się zastanowi, czy warto kogoś zmasakrować za drobiazg, refleksji takiej nie ma. Idzie się za impulsem i uderzeniem krwi do głowy. Środki i sposoby podnoszące wytrzymałość na stres, ułatwiające modelowanie najdrobniejszych mięśni, redukujące tłuszcz zawodnika do minimum, pobudzające jego wątrobę do przerobienia na energię ostatnich rezerw glukozy, niszczą w końcu supermana. W 1997 r. francuski kulturysta, Mohammed Benaziza, zmarł z powodu niewydolności nerek, spowodowanej odwodnieniem organizmu. Stało się to zaraz po wręczeniu mu Grand Prix Holandii. Czasem zawodnicy eliminują z organizmu całą wodę. Nakręca się błędne koło procesu wiotczenia mięśni, spadku sił i woli walki, z którego można się uwolnić jedynie za pomocą innych medykamentów. Biorą, więc stymulatory, m.in. adrenalinę, narkotyki, środki antydepresyjne. Wszystko to razem ma zelektryzować atletę, aby przeszedł pomyślnie jeszcze jedną próbę zaciskania zębów i dostał się wreszcie do kulturystycznej elity. Dla twardzieli ze skórą jak łuska cebuli, opiętą ciasno na mięśniach, kończy się to czasem śmiercią.

Samotni ludzie

Czołowi kulturyści to ludzie często samotni, obsesyjnie poszukujący ideału. Ich cel to być wreszcie doskonałym, sprawić, by widownia przecierała ze zdumienia oczy. - To zamknięta podkultura - mówi Alan Klein, profesor socjologii i autor książki \"Little Big Men\" (Mały wielki człowiek), który obserwował kulturystów przez osiem lat. - Oni nie znają życia poza tym sanktuarium, nie walczą ze zwykłymi życiowymi problemami. Są naiwni i można nimi manipulować. Przyjaciel kulturysty Bertila Foxa, odsiadującego wyrok za zabójstwo w więzieniu na Karaibach, mówi, że nawet w okresie największych sukcesów Fox był dziki, samotny i bezlitosny dla siebie. Bardzo bał się werdyktów jury w czasie konkursów. Miał mentalność chłopca w okresie dojrzewania. -Gdy patrzysz na salę ćwiczeń, ten świat wydaje się zaludniony karykaturami - zauważa prof. Klein. To są postaci z filmów animowanych, zapatrzone w swoje odbicie. To środowisko jest głęboko narcystyczne. Mistrzowie pracują w skupieniu, jak rzeźbiarze nad bryłą materii. Opalają się, namaszczają swe ciała, obracają się dookoła przed lustrem i robią różne grymasy. Z przejęciem opowiadają o swych drastycznych regulaminach i dietach, gdzie gram tłuszczu jest niewybaczalnym grzechem, a na śniadanie, obiad i kolację dostaje się ampułki i zastrzyki. Mają też trochę przyziemnych kłopotów - jak zdobyć np. dodatkowe pieniądze na drogie zabiegi (średnio - 2 tyś. dol. miesięcznie).

Ciężka zbroja kryje smutek

Kulturyści, tak rozwinięci fizycznie - wyjaśnia prof. Klein. -Postrzegają siebie jako osobników cherlawych. Mają bardzo łamliwą i nieodporną na niepowodzenia psychikę. Większość z nich wybrała ten sport, by zlikwidować uczucie słabości lub niedopasowania do oczekiwań środowiska, zakorzenione jeszcze w dzieciństwie. Przyczyny mogły być różne - jakaś drobna wada wymowy, dysleksja, zbyt rozległy trądzik młodzieńczy, chudość czy niski wzrost. Na poczucie niepełnej wartości młodzieńców mogły wpłynąć losy rodziny - emigracja rzucająca ich brutalnie w obcą grupę, problemy rasowe, jakieś błędy wychowawcze ich opiekunów. - Tacy chłopcy bywają często kozłami ofiarnymi grupy - dodaje badacz. - Mają ogromne kłopoty w życiu, w nawiązywaniu trwałych przyjaźni. Kulturyści zakopują swoje uczucia pod górami mięśni, choć pierwotne przyczyny ich niepewności już dawno nie istnieją. Gdy wpadną w tę koleinę, muszą nią iść, bo to jest ich jedyny mechanizm obronny. Zaczyna się, więc walka o utrzymanie wizerunku mocarza. Gdy nie osiągają kolejnego postępu, nie udało się np. zwiększyć obwodu ramienia z 60 do 62 cm albo partner zdobył tytuł mistrza - z lustra wyziera znowu dawny chłopczyk. To odczucie trzeba natychmiast zniszczyć, bo ono oznacza smutek i upokorzenie. Przychodzi moment, że pomaga już tylko walizka ze środkami chemicznymi. Niezdolność do zaakceptowania porażki pcha ich, w ostatecznym rachunku, do samozagłady. Przekreśla także świat innych wrażeń, smaków, barw i zapachów. Skromnego kulturystę można doprowadzić do białej wściekłości nazywając kurczakiem lub maluchem. Jaka więc burza rozpętuje się w duszy nafaszerowanego króla gigantów? Danny Flanagan prowokował do reakcji agresywnych swego partnera od treningów, Warrena Fredericka, nazywając go \"brzydkim flakiem\". Został przez niego zabity.

M.Czartoszewska - Rzeczpospolita 09.01.1999r.

Odpowiedz:

Twój nick:

 Kolor tekstu:

 Wielkość tekstu:
Zamknij tagi



Tematy łącznie: 54
Posty łącznie: 247
Użytkownicy łącznie: 20
Obecnie online jest (zarejestrowanych użytkowników): Nikt crying smiley
 
  Dziś odwiedziło nas 16 odwiedzający Copyright by Sandstorm Entertainment 2008  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja